Po pogrzebie babci wróciłam do domu, w którym mieszkała, żeby spakować resztę jej rzeczy. Mąż nalegał, żebyśmy sprzedali go jak najszybciej, mówiąc: „Potrzebujemy pieniędzy, a nie twojego sentymentalizmu”. Ale przy bramie sąsiadka zatrzymała mnie i szepnęła: „Gdybyś tylko wiedziała, co twój mąż tu robił, kiedy babcia jeszcze żyła…” – i podała mi klucz. W piwnicy znalazłam coś, co sprawiło, że znieruchomiałam na miejscu…

„Musisz zrozumieć, Miro” – powiedział łagodnie. „Nie chodzi o pieniądze. Chodzi o wieczność. Ona mi pomogła. A teraz twoja kolej”.

W tym momencie klatki zatrzęsły się i zawyły. Stworzenia zaczęły uderzać w kraty, a dźwięk wypełnił powietrze, od którego włosy stanęły mi dęba. Krzyczałam, a mój krzyk zlał się z ich wyciem. Ale najgłośniejszym dźwiękiem było bicie mojego serca.

Zobacz więcej
drzwi
Drzwi

…Krzyczałem, mój krzyk zlewał się z ich wyciem. Ale najgłośniejszym dźwiękiem było bicie mojego serca.

I nagle jedna z klatek się zawaliła. Kraty, powykręcane pazurami, ustąpiły. Stworzenie, pół wilk, pół człowiek, zrobiło krok naprzód. Jego wzrok padł na mnie, a potem na Romana.

Wszystko wydarzyło się w jednej chwili. Cios, krzyk, nóż spadający na podłogę. Roman zniknął z głuchym warkotem w miażdżącej ciemności rozdzieranej zębami. Jego głos załamał się niczym przecięta struna.

Stałem tam, nie mogąc się ruszyć, słysząc jedynie rozrywane ciało, bulgotanie cichnące w ciszy. Stworzenie uniosło głowę i spojrzało na mnie. Jego oczy… jedno błękitne, drugie bursztynowe. Te same, które miała moja babcia na starym portrecie.

„Uciekaj, dziecko” – usłyszałem w głowie.

Wybiegłem z piwnicy, nie pamiętając, że zatrzasnąłem za sobą drzwi. Dom był za mną, a w piersi dudniło mi uczucie strachu zmieszane ze zrozumieniem. Sąsiad wiedział. Babcia wiedziała. Teraz ja też wiedziałem.

A kiedy się obejrzałem, w małej piwnicy nie było już światła. Tylko dwoje oczu błysnęło w ciemności, a potem zgasło.