Matka mojego męża nigdy mnie nie lubiła, ale po narodzinach dziecka sprawy potoczyły się zupełnie inaczej, niż się spodziewałam. Kiedy moja lojalność została zakwestionowana, zgodziłam się na test DNA… ale nie bez wyrównania szans. Byłem lojalny wobec Bena od samego początku, pomimo dwóch zwolnień i pomagania mu w budowaniu firmy od podstaw. Znosiłem też jego mamę, Karen, która traktowała mnie jak outsidera za każdym razem, gdy pojawialiśmy się na rodzinnych spotkaniach. Nigdy nie powiedziała tego wprost, ale wiedziałem, że nie sądziła, że ​​ja

Kiedy wrócił, powiedział, że szczoteczka do zębów jest taka sama jak jego. Ben spojrzał na mnie i powiedział ojcu, żeby zostawił ją w łazience.

Próbki wysłaliśmy następnego dnia.

Misja wykonana.

Kilka tygodni później nasz syn skończył roczek. Zorganizowaliśmy małe przyjęcie urodzinowe, tylko dla najbliższej rodziny. Udekorowałam salon niebieskimi i srebrnymi balonami.

Ciasto stało na stole w jadalni, a my graliśmy w gry, aż nadszedł czas na pokrojenie. Wszyscy śpiewaliśmy i na zmianę próbowaliśmy namówić mojego syna, żeby zdmuchnął świeczkę.

Zmęczył się zaraz po deserze, więc położyłam go spać.

Kiedy wróciłem, wszyscy swobodnie rozmawiali, więc skinąłem głową do Bena i wyciągnąłem kopertę z kuchennej szuflady.

„Mamy dla wszystkich małą niespodziankę” – powiedziałem z uśmiechem.

Wszystkie oczy zwróciły się na mnie.

„Ponieważ niektórzy mieli wątpliwości” – powiedziałem, patrząc prosto na Karen – „Ben i ja postanowiliśmy wykonać test DNA dla naszego syna”.

Wszyscy wyglądali na zdezorientowanych, bo mój syn wyraźnie wyglądał jak Ben.

 

 

Ale Karen siedziała w fotelu z zadowolonym uśmiechem.

Otworzyłem kopertę i wyciągnąłem dokumenty.

„I wiesz co?” powiedziałem. „To absolutnie syn Bena”.

Uśmiech Karen zniknął.

„Ale to nie wszystko” – wtrącił Ben, wstając z kanapy i wyjmując kolejną kopertę z szuflady biurka.

„Skoro już przeprowadzaliśmy testy DNA” – wyjaśniłem – „postanowiliśmy sprawdzić, czy Ben jest spokrewniony z ojcem”.

Karen zbladła, a jej szczęka opadła. „Co?!”

„Wydawało się to sprawiedliwe” – powiedziałem. „W tych okolicznościach, prawda?”

W pokoju zapadła cisza, gdy Ben otworzył drugą kopertę. Nawet nie spojrzeliśmy. Ale mój mąż wpatrywał się w kartkę znacznie dłużej, niż się spodziewałam, mrużąc oczy.

„Tato…” powiedział, przełykając ślinę. „Okazuje się, że nie jestem twoim synem”.

Karen wstała tak szybko, że krzesło niemal się przewróciło.

“NIE MIAŁEŚ PRAWA…” krzyknęła, rzucając się na mnie.

Ale Ben stanął między nami i podniósł rękę, żeby ją zatrzymać.

„Oskarżyłaś moją żonę o zdradę, mamo” – warknął. „Okazuje się, że to ty coś projektowałaś”.

Żeby to zobrazować.
Karen rozejrzała się po sali, patrząc na wszystkich gapiących się na nią, po czym wybuchnęła płaczem i opadła z powrotem na krzesło, szlochając.

To był jedyny dźwięk przez chwilę, po czym tata Bena powoli wstał. Nie powiedział ani słowa. Po prostu podszedł do stołu, wziął kluczyki i wyszedł.

***

Karen dzwoniła jeszcze przez kilka dni. Rano, po południu, czasem późno w nocy. Nie odbieraliśmy. Nie chciałem słuchać płaczu, wymówek ani żadnej wersji prawdy, którą była gotowa mi przedstawić.

Ale cisza też nie była łatwa. A teraz, gdy sprawa DNA dobiegła końca, pojawił się prawdziwy problem: nasze małżeństwo.

Nie tylko Karen mnie zraniła. Ben też poprosił o test.

Nie postawił się jej. Nie powiedział: „Nie, mamo, nie bądź śmieszna”. To bolało najbardziej.

Ale czuł się z tym okropnie. Przeprosił więcej razy, niż potrafię zliczyć, nie w pośpiechu ani z poczuciem winy, ale jakby naprawdę miał to na myśli.

„Nie wiem, co sobie myślałem” – powiedział pewnej nocy. „Po prostu… nie chciałem się z nią kłócić. Nie chciałem w to wierzyć”